Listwa - pasek

piątek, 17 kwietnia 2020

Koronawirus zaatakował również motorsport. Zmiany w wielu seriach wyścigowych

Wszystkie serie motoryzacyjne zostały zatrzymane wraz z rozwojem pandemii koronawirusa. Niedawno mogliście przeczytać o dotychczasowych zmianach w światowym, europejskim i polskim cyklu rajdowym, zaś teraz we współpracy z grupą facebookową "Ścigałka Motorsport" powstał artykuł podsumowujący zmiany, jakie zaszły w marcu w: Formule 1, 2 oraz 3, Formule E, NASCAR, IndyCar i wyścigach długodystansowych.

ZOBACZ TEŻ: WRC, ERC, RSMP: Zmiany w świecie rajdów wywołane pandemią koronawirusa

Łukasz Wróblewski:
Formuła 1
Początek sezonu 2020 Formuły 1 był trudny zarówno dla zespołów, kierowców i kibiców. Weekend wyścigowy w Australii odwołano niecałe 120 minut przed rozpoczęciem się pierwszej piątkowej sesji treningowej, po trwających wiele godzin dyskusjach. Część pracowników ekip i kierowców zdecydowała się opuścić Melbourne jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznej decyzji. Rozmowy z przedstawicielami zespołów rozpoczęły się po wykryciu koronawirusa u jednego z członków McLaren Racing Team. Ostatecznie do rywalizacji były gotowe jedynie trzy zespoły: Red Bull Racing, Alpha Tauri i Racing Point.


Kilka dni przed zawirowaniami w Australii pojawiły się znaki zapytania nad organizacją GP Wietnamu - jedną z możliwości była organizacja dwóch rund w Bahrajnie bez publiczności. Ostatecznie oba te wydarzenia zostały przełożone bez podania nowego terminu.
GP Chin, które według pierwotnego kalendarza sezonu 2020 miało się odbyć 19. kwietnia, przesunięto jeszcze w lutym.
Następnie zapadła decyzja o przełożeniu GP Holandii, Hiszpanii i Monako, jednak kilka godzin później organizatorzy ostatniego z wymienionych wyścigów zdecydowali o jego odwołaniu.
Kilka dni później, do grona przełożonych bądź odwołanych wyścigów dołączyło Grand Prix Azerbejdżanu. Na ostatni dzień marca sezon 2020 Formuły 1 ma rozpocząć wyścig w Kanadzie.
Aktualizacja: We wtorek, 7. kwietnia, zdecydowano się na przełożenie GP Kanady, w związku z czym tegoroczna rywalizacja na ten moment ma wystartować od GP Francji, który planuje się rozegrać 28. czerwca.

Mateusz Frydrych:
Formuła 2 oraz Formuła 3
Losy Formuły 2 i Formuła 3, jako imprez towarzyszących, były oczywiście nierozerwalnie związane z Królową Sportów Motorowych. Zespoły rozpoczęły marzec w Bahrajnie, serią przedsezonowych testów. Szybko jednak, bo już 13 marca, okazało się, że zaplanowana na następny weekend (20-22 marca) inauguracja sezonu na tym samym torze została przełożona. Od tej chwili wydarzenia nabrały rozpędu, i nie zdążył upłynąć tydzień, gdy 19 marca odwołano kolejne trzy rundy mistrzostw: na Zandvoort, w Barcelonie i Monte Carlo. Nie ominęło to również kwietniowych i majowych testów obu serii w Barcelonie i Budapeszcie.


„Wspólnie z FIA i Formułą 1 starannie monitorujemy sytuację i rozpatrujemy możliwe nowe terminy wyścigów, jeśli tylko sytuacja się poprawi” - zapewnił w oficjalnym komunikacie Bruno Michel, reprezentujący obie kategorie wyścigowe. Zamiast tego jednak, 23 marca przyniósł kolejny komunikat o przełożeniu – tym razem wyścigów na torze ulicznym w Baku. Oczywistym stało się, że F2 i F3 nie wrócą na tor, dopóki podobne decyzję nie zapadną na najwyższym szczeblu mistrzostw świata FIA – w Formule 1. Kierowcy zamknęli się więc w domach i zasiedli przy symulatorach, biorąc aktywnie udział w esportowych imprezach organizowanych przez Liberty Media. Pierwszy z wyścigów padł zresztą łupem Guanyou Zhou, może więc nieoczekiwana przerwa przyczyni się paradoksalnie do wzrostu popularności kierowców czekających w przedsionku do królestwa F1?

Formuła E
Ostatniego dnia lutego sympatycy Formuły E zasiedli raz jeszcze przed ekranami, by ekscytować się znakomitą walką Maxiego Guenthera z Jeanem-Ericem Vergne’em, pierwszym zwycięstwem Da Costy w złotych barwach DS Techeetah i fantastycznym szturmem z ostatniego pola Mitcha Evansa. Po zakończeniu wyścigu nikt jeszcze nie pytał czy, a tylko pesymiści zastanawiali się kiedy odbędzie się następny wyścig. Koronawirus wprawdzie szalał już we Włoszech, a jednak wciąż w opinii publicznej panowało przekonanie, że jedynie E-Prix Rzymu jest zagrożone.

Zarząd Formuły E dość szybko rozwiał wątpliwości przekładając zaplanowany na 4 kwietnia wyścig we Włoszech na nieokreślony późniejszy termin. Decyzję ogłoszono 6 marca i trzeba przyznać, że było to jedno z najwcześniejszych takich działań podjętych w świecie motorsportu. Momentalnie pod znakiem zapytania znalazła się organizacja wyścigu w Dżakarcie. Wyścig miał planowo się odbyć jeszcze dwa tygodnie przed zawodami w Rzymie, a lista państw zmagających się z pandemią poszerzała się z każdym dniem o nowe szerokości geograficzne. Elektryczna seria ponownie nie dała fanom długo czekać na werdykt (jakże odmiennie brzmi to w porównaniu z Formułą 1!) i już 11 marca odwołała możliwość ścigania się w planowanym terminie. W tym samym czasie zespoły F1 rozkładały swój sprzęt w nie tak dalekim od Indonezji Melbourne. Dwa dni później, w dniu ogromnego zamieszania na Albert Park, Formuła E podjęły ostateczny krok, kończący niepotrzebne łudzenie publiczności i podtrzymywanie nadziei. W dniu 13 marca siódmy sezon Mistrzostw Świata Formuły E został zawieszony na okres co najmniej dwóch miesięcy.


Decyzja z pewnością nie należała do najłatwiejszych, zwłaszcza, że żadna z czołowych światowych serii dotychczas nie podejmowała tak radykalnych kroków. Spotkała się ona jednak z całkowitym poparciem, i miejscami wręcz wdzięcznością, ze strony zespołów oraz kierowców. „Trudna decyzja do podjęcia dla FIA i Formuły E, ale zdecydowanie właściwa” - skomentował stojący na czele Envision Virgin Racing Sylvian Filippi. „Bezpieczeństwo i zdrowie członków zespołów, fanów i wszystkich zaangażonwanych w Formułę E jest najwyższym priorytetem” - ocenił walczący przecież o tytuł mistrzowski Maximilian Guenther. Pozytywny odbiór przez całe środowisko padokowe, ale również fanowskie z pewnością zachęciło również inne kategorie wyścigowe do przyspieszenia podonbnych działań. Wkrótce zaangażowanie przeszło w ręce zespołów i kierowców. Jean-Eric Vergne we współpracy z Veloce Esports zorganizował wirtualny wyścig w zastępstwie odwołanego Grand Prix Australii, w którym wzięło udział parę innych gwiazd Formuły E: Antonio Felix Da Costa, Maximilian Guenther, Nelsinho Piquet, Felix Rosenqvist czy Stoffel Vandoorne, a Envision Group, będąca właścicielem Virgin Racing, przekazała 5,5 miliona funtów i 10 tysięcy maseczek dziennie w ramach pomocy w walce z chorobą.

Nie bez powodu w tekście o Formule E pojawiają się wzmianki o Formule 1. Pandemia koronawirusa stanowi dotkliwy cios dla całego świata motorsportu. Jednak nawet najdramatyczniejsze sytuacje mają swoich wygranych i przegranych, i często właśnie podejmując dobre decyzje w trudnych czasach można najwięcej zyskać. Nie zapominajmy o dość szczególnym statusie Formuły E w motorsportowej rodzinie. Jest ona bardzo młodą serią, nie mogącą opierać się na wieloletniej tradycji na wzór chociażby Formuły 1 czy amerykańskich kolosów: NASCAR i IndyCar. Formuła E buduje swój wizerunek na innowacyjności, nowatorstwie. Ponieważ zaś aspiruje do bycia elektrycznym, postępowym odpowiednikiem Królowej Sportów Motorowych, porównania na wszelkich polach pomiędzy tymi seriami są nieuniknione. Oczywiście w porównaniach tych raczkujące wyścigi nie są równym przeciwnikiem dla jednego z najpopularniejszych sportów na świecie, i przez wielu fanów F1 są traktowane jeśli nie z lekceważeniem, to przynajmniej z przymrużeniem oka. Biorąc to pod uwagę Formuła E odniosła niekwestionowane wizerunkowe zwycięstwo nad starszą rywalką. Podczas gdy F1 zamykała trybuny w Bahrajnie, Formuła E odwoływała kolejne wyścigi, gdy rzesze fanów zgromadzone pod Albert Park odprawiono w ostatnim momencie, siódmy sezon FE został całkowicie przerwany. „Formuła E jest zawsze o krok z przodu”- pochwalił decyzję swojej kategorii wyścigowej Lucas Di Grassi. - „Nigdy nie zaryzykujemy zdrowiem i bezpieczeństwem naszych fanów i personelu”. Nie sposób nie dostrzec w tej wypowiedzi szpili wbitej włodarzom F1. Jeżeli Formuła E chce uchodzić za symbol postępu i nowoczesności, nie było lepszej drogi by przekonać o tym światową publikę.

Po tak skutecznej reakcji Formuła E straciła jednak impet i wygląda na to, że nie wykorzystuje w pełni potencjału… esportu. Podczas gdy większe serie wyścigowe, z Formułą 1 na czele przeniosły się na wirtualne tory, Vergne i spółka nie dostali do tej pory takiej szansy. Jest to o tyle dziwne, że przecież Formuła E jako pierwsza wykraczała poza swoje wyścigowe ramy do świata esportu w 2017 organizując niesławny Vegas eRace. Trudno uwierzyć, żeby włodarze sportu, tak nastawieni na utrzymywanie bliskiego kontaktu z fanami nie docenili wielkiego wizerunkowego potencjału wirtualnych wyścigów. Zamiast tego proponują oczywiście inne rozwiązania, między innymi transmitują, wzorem pozostałych wielkich serii, klasyczne wyścigi z poprzednich lat. Pytanie jednak, czy narodzona w 2014 roku Formuła E jest w stanie zaoferować na tym polu cokolwiek w porównaniu z siedemdziesięcioletnią tradycją F1 jest czysto retoryczne. Wyniki oglądalności archiwalnych wyścigów FE nie powalają, co tylko udowadnia, jak długa jeszcze droga przed tymi zawodami, by osiągnąć popularność, której nie trzeba byłoby sztucznie podtrzymywać.

Ernest Mróz: 
WEC
6 marca Światowa Rada Sportów Motorowych utworzyła komórkę kryzysową mającą na celu monitorowanie sytuacji dotyczącej rozprzestrzeniania się koronawirusa na świecie. Jej powstanie było odpowiedzią na zalecenia Profesora Gerarda Saillanta, przewodniczącego komisji medycznej FIA. Komórka miała spotykać co dwa dni, by dokonywać bieżącej analizy sytuacji.

"FIA podejmie analizę kalendarza nadchodzących zawodów i podejmie wszelkie niezbędne działania do ochrony globalnej społeczności motorsportowej i szerokiej publiczności biorąc pod uwagę w razie konieczności przesunięcie zawodów"

Ross Brawn stwierdził natomiast: "Myślę, że kluczową sprawą jest wybranie dla sportu możliwie najbezpieczniejszej drogi. Nie chcemy podejmować zbędnego ryzyka, ale nie możemy się całkowicie zamknąć".

11 marca prezydent Stanów Zjednoczonych zamknął swoje granice dla obywateli 26 krajów Unii Europejskiej. W związku z tym, że wielu europejskich kierowców oraz zespołów nie byłoby w stanie dotrzeć na wyścig, postanowiono odwołać wyścig 1000 mil Sebring, który miał się odbyć 20 marca. Anulowano także dwudniową sesję testową zaplanowaną w dniach 14-15 marca.

"Biorąc pod uwagę dużą liczbę kierowców, członków zespołów i oficjeli, którzy wciąż są w Europie i mieli w najbliższych dniach zaplanowaną podróż do Stanów Zjednoczonych, nie byłoby możliwe oraz właściwie przeprowadzenie rywalizacji pod ich nieobecność".


Pięć dni później doszło do kolejnej zmiany w harmonogramie. Ze względu na rozprzestrzenianie się koronawirusa w Europie zdecydowano się przełożyć zaplanowany na 25 kwietnia 6-godzinny wyścig na Spa-Francorchamps.

Czarne chmury zebrały się także nad ostatnią rundą sezonu, 24-godzinnym wyścigiem w Le Mans. Prezydent Automobile Club de l'Ouest, Pierre Fillon, zapowiedział, że podejmie decyzję najpóźniej do połowy kwietnia. Zapewnił jednak, że niezależnie od sytuacji wyścig w Le Mans odbędzie się w tym roku. Kibice nie musieli jednak czekać na decyzję aż tak długo. 18 marca Fillon zapowiedział przełożenie wyścigu na 19-20 września.

- Świat sportu się zatrząsnął, ale sport nie jest wszystkim i musimy o tym pamiętać. Musimy brać pod uwagę przede wszystkim zdrowie i bezpieczeństwo, w dalszej kolejności przekładane terminy, dostępność ludzi oraz kibiców, a także wpływ na finanse całego ekosystemu. Kierujemy się zdrowym rozsądkiem i słuchamy się wytycznych, działając w najlepszym interesie wszystkich - powiedział Pierre Fillon.

IMSA
10 marca władze IMSA ogłosiły, że "W tej chwili nie ma żadnych zmian w naszych operacjach i nas kalendarz zawodów wszystkich serii pozostaje niezmieniony".

Ekipa AF Corse przyznała, że będzie w stanie przygotować się na Serbring 12h mimo, iż fabryka Ferrari oraz siedziba zespołu znajdowały w czerwonej strefie (Włoski rząd ze względu na rozprzestrzenianie się wirusa wprowadził kwarantannę na terenie 14 regionów obowiązującą do 4 kwietnia). Wielu członków zespołu pochodziło jednak z poza czerwonej strefy, a nawet spoza Włoch, inni byli już natomiast w drodze do Stanów Zjednoczonych.

Kilkanaście godzin po decyzji WEC o anulowaniu 1000-milowego wyścigu na Sebring władze IMSA przeniosły zaplanowany na ten sam weekend 12H Sebring. Zgodnie z nowym harmonogramem zawody miały odbyć się 14 listopada jako ostatnia runda sezonu.

Tego samego dnia burmistrz Long Beach, Rick Kriseman, odwołał wszystkie wyścigi w mieście, w tym drugą rundę WeatherTech SportsCar Championship.

17 marca odwołana została kolejna runda. Ze względu na wytyczne Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, które odradzało organizowanie imprez dla powyżej 50 osób, IMSA odwołała rundę na Mid-Ohio zaplanowaną na 1-3 maja. Zawody mają odbyć się 27 września. Najbliższa runda zaplanowana jest na 30 maja. Wówczas to ma zostać rozegrana runda na ulicznym torze w Detroit dla samochodów klasy DPi oraz GTD.

Zmiana terminu dotknęła także słynny wyścig górski na Pikes Peak. Zawody planowano rozegrać 28 czerwca, jednakże przesunięto je na 30 sierpnia.

NASCAR
Na panującą w Stanach Zjednoczonych sytuację zareagowała także seria NASCAR. 11 marca władze serii ogłosiła środki zapobiegawcze związane z epidemią wirusa. Do grupy konsultantów dodano lekarza-specjalistę od chorób zakaźnych. Wszystkie zebrania kierowców miały odbywać na świeżym powietrzu, a udział w nich mieli brać udział jedynie zawodnicy, szefowie ekip, właściciele zespołów, wybrani oficjele oraz dygnitarze. Zawodnikom zalecono, by dawali autografy na wcześniej przygotowanych przez siebie zdjęciach i plakatach. Podczas prezentacji zawodników kibice mieli być oddaleni na 1,8 metra od kierowców.


Kolejnego dnia Carlos Gimenez, burmistrz Miami, które półtora tygodnia później miało być gospodarzem serii NASCAR, wydał rozporządzenie odwołujące kilka najbliższych wydarzeń w mieście, w tym zawody na torze Homestad-Miami. Wkrótcce na decyzję burmistrza, oraz rozprzestrzeniającą się epidemię zareagowały władze NASCAR. Postanowiły one rozegrać najbliższe dwie najbliższe rundy (Atlanta Motor Speedway i Homestead-Miami Speedway) bez udziału publiczności.

Tymczasem NASCAR Whelen Euro Series przesunęła inaugurującą sezon rundę w Walencji z weekendu 25-26 kwietnia na 31 października - 1 listopada.

Następnego dnia władze NASCAR wydało oświadczenie, w którym odwołało dwa najbliższe wyścigi: "NASCAR podjęło decyzję o przełożeniu wyścigów na Atlanta Motor Speedway w ten weekend oraz na Homestead-Miami Speedway w przyszły weekend. Wierzymy, że ta decyzja leży w najlepszym interesie naszych fanów, zawodników, sędziów oraz każdego związanego z naszym sportem. Będziemy kontynuować monitorowanie tej dynamicznej sytuacji oceniając przyszłe wydarzenia motorsportowe"

16 marca doszło do kolejnej korekty harmonogramu. Odwołane zostały kolejne pięć wyścigów, ktore miały odbyć się na torach Texas Motor Speedway, Bristol Motor Speedway, Richmond Raceway, Talladega Superspeedway i Dover International Speedway. Najbliższą rundą, która figuruje w kalendarzu, jest wyścig na Martinsville Speedway zaplanowany na 9 maja. Biorąc jednak pod uwagę dynamiczną sytuację w kraju nie można wykluczyć dalszych zmian w harmonogramie. Władze serii mają nadzieję, że uda się w tym roku rozegrać wszystkie 36-wyścigów, które znajdowały się w pierwotnym harmonogramie.

IndyCar
W sytuacji, gdy wiele serii wyścigowych zaczęło rozważać odwołanie pojedynczych zawodów lub rozegranie ich bez udziału publiczności, prezes Penske Entertainment, Mark Miles, wydał 9 marca oświadczenie, w którym zapewnił, że właściciele IndyCar nie rozważają na ten moment tak drastycznych kroków: "W tym momencie przewidujemy, że wszystkie nasze wydarzenia odbędą się zgodnie z oryginalnym harmonogramem, i zgodnie z planem będą w nich uczestniczyli widzowie"

W krótkim czasie sytuacja w Stanach Zjednoczonych uległa znacznemu pogorszeniu. Liczba chorych szybko przekroczyła 1000 osób, zaczęły także pojawiać się pierwsze przypadki śmiertelne. Wkrótce prezydent USA, Donald Trump, zamknął granice dla mieszkańców Unii Europejskiej. Tymczasem burmistrz St Petersburga, Rick Kriseman zapowiedział, że wyścig odbędzie się przy pustych trybunach, a wszystkie wydarzenie towarzyszące zawodom zostaną odwołane. Anulowano także piątkowe treningi.

Tego samego dnia burmistrz Long Beach, Rick Kriseman, odwołał wszystkie wyścigi w mieście. Uliczny obiekt miał gościć trzecią rundę IndyCar, drugą rundę WeatherTech SportsCar Championship oraz zainaugurować sezon Formuły Drift.

Kolejnego dnia, 13 marca, władze IndyCar postanowiły odwołać cztery pierwsze wyścigi sezonu. Zgodnie z pierwotnym harmonogramem mistrzostwa miały rozpocząć się 15 marca na ulicznym torze w St Petersburgu. 5 kwietnia zawodnicy mieli udać się do Alabamy na Barber Motorsports Park, 19 kwietnia do Kalifornii na uliczny tor w Long Beach, a tydzień później do Teksasu na Circuit of the Americas.

"Po dokładnej analizie sytuacji związanej z COVID-19, zawierającej regularne rozmowy z promotorami, służbami zdrowia oraz władzami miast w poszczególnych lokalizacjach podjęliśmy decyzję o anulowaniu wszystkich rund NTT IndyCar Series do końca kwietnia"



Sezon miał zatem rozpocząć się 9 maja wyścigiem GMR Grand Prix na drogowej pętli toru Indianapolis Motor Speedway. 24 maja zawodnicy mieli zmierzyć się ze podczas słynnego Indianapolis 500. Jednakże sytuacja w USA zaczęła się pogarszać w bardzo szybkim tempie, w związku z czym i te wyścigi zostały przesunięte. Runda na drogowej pętli Indianapolis otrzymała termin na 4 lipca (Dzień Niepodległości w USA). Impreza zostanie rozegrana w jeden dzień z rundą NASCAR XFinity Series (juniorska seria NASCAR), która w tym roku debiutuje na drogowej pętli Indianapolis. Nazajutrz, już na owalnej wersji toru ścigać się będą kierowcy pucharowej serii NASCAR. Po raz pierwszy w historii wyścig IndyCar i NASCAR ma zostać rozegrany w ten sam weekend na tym samym torze.

Przesunięty został także najsłynniejszy wyścig w Stanach Zjednoczonych - Indianapolis 500.W nowym harmonogramie zawody otrzymały datę 23 sierpnia. Kwalifikacje do wyścigu odbędą się tydzień wcześniej - 15 i 16 sierpnia. Treningi zaplanowano na 12, 13, 14 (sesja Fast Friday) oraz 21 sierpnia.

W związku z przeniesiem Indianapolis konieczne były drobne korekty w harmonogramie. Honda Indy 200 na Mid-Ohio Sports Car Course przeniesiono tydzień wcześniej, na 8 sierpnia. 9. Wyścig Bommarito Automotive Group 500 na World Wide Technology Raceway ma odbyć się natomiast tydzień później, 30 sierpnia. Według aktualnej wersji kalendarza sezon ma rozpocząć się w dniach 30-31 maja podwójną runda w Detroit. Wyścig w St Petersburgu, który miał zainaugurować tegoroczny sezon, prawdopodobnie zakończy zmagania w 2020 roku. Wciąż nieznany jest los rund na Barber Motorsports Park oraz Circuit of the Americas. Organizatorzy wyścigu w Long Beach zapowiedzieli, że rozegranie zawodów w innym terminie jest niemożliwe.

Ze względu na zmniejszenie liczby rund władze IndyCar postanowiły zrezygnować z przyznawania podwójnej liczby punktów za ostatni wyścig, ponieważ miałoby to zbyt duży wpływ na wyniki mistrzostw. Kibice poznali tę decyzję w poniedziałek, 30 marca, ekipy zostały o tym poinformowane kilka dni wcześniej. Utrzymano natomiast podwójne punkty za Indianapolis 500.

IndyCar w iRacing:
Władze IndyCar nie pozostały jednak bezczynne i postanowiły skorzystać z możliwości, jakie niesie ze sobą internet. Kierowców czekały zmagania na wirtualnych torach w iRacing zaplanowano sześć wyścigów. Zawody miały odbywać się co tydzień w sobotę zaczynając od 28 marca.

The American Red Cross Grand Prix at Watkins Glen International:
Miejsce pierwszych zawodów zostało wybrane w głosowaniu przez kibiców. Widzowie wybierali wśród ośmiu torów w systemie pucharowym. W pierwszej parze Watkins Glen wygrało w głosowaniu z Sonomą, w drugiej uliczny tor w Montrealu dostał więcej głosów od Sebring. W przypadku owali fani głosowali na superspeedway'e - Auto Club pokonał Motegi, a Michigan uzyskał więcej głosów od Milwaukee Mile. W półfinałach widzowie wybrali Watkins Glen i Michigan. W finałowym głosowaniu fani zadecydowali, że pierwszy wyścig odbędzie się na Watkins Glen. W zawodach wzięli udział niemal wszyscy zawodnicy IndyCar. Z czołowych zawodników zabrakło jedynie Scotta Dixona, Takumy Sato i Ryana-Huntera Reay'a. Do stawki dołączyli natomiast były kierowca Formuły 1 - Scott Speed, dwukrotny mistrz serii Australijskiej Serii Supercars - Scott McLaughin oraz siedmiokrotny mistrz serii NASCAR - Jimmie Johnson. Do startu szykował się także Robert Wickens, który wciąż przechodzi rehabilitację po wypadku na torze Pocono z 2018 roku. Zawodnik miał poprowadzić wirtualny bolid za pomocą specjalnej kierownicy, w której gaz i hamulec obsługiwane są za pomocą rąk. Niestety sprzęt nie dotarł na czas i Kanadyjczyk musiał odpuścić swój udział w tym wyścigu.



Impreza odbyła się pod patronatem Amerykańskiego oddziału czerwonego krzyża. Organizatorzy postarali się o profesjonalną oprawę zawodów. Hymn Stanów Zjednoczonych odśpiewał ze swojego domu Jim Cornelison - śpiewak Chicago Blackhawks. Za pomocą internetu zawody skomentowali Leigh Diffey, Townsend Bell oraz Paul Tracy. Zawody odbyły się na dystansie 45 okrążeń, co daje 244 km. Impreza wzbudziła spore zainteresowanie wśród fanów. Rywalizację śledziło 433 000 widzów.

Pierwszy wyścig padł łupem Sage'a Karama. 25-latek od dawna szlifuje swoje umiejętności w iRacing, a jego triumf był 165 zwycięstwem na tej platformie. Amerykanin zdobył pole position i przez cały wyścig utrzymywał się przed Felixem Roseqvistem. Na trzecim miejscu uplasował się Will Power. Nadspodziewanie dobrze spisał się Scott McLaughin, który w tym roku miał zadebiutować w IndyCar podczas wyścigu na drogowej pętli Indianapolis. Australijczyk ukończył wirtualne zmagania na czwartym miejscu, przed Olivierem Aksew, reprezentantem McLarena.

Wielu zawodników przekonało się, że jazda w symulatorze pod pewnymi względami jest nawet trudniejsza od ścigania się prawdziwym samochodem i stwarza niespodziewane problemy. Najdotkliwiej przekonał się o tym James Hinchcliffe, który przez problemy ze sterowaniem nie mógł przystąpić do rywalizacji. Już na samym początku rywalizacji Alexander Rossi wpadł w barierę po kolizji z Alexem Palou. Wielu zawodników zaliczyło piruety, w tym podążający na czwartym miejscu Scott Speed. Amerykanin stracił panowanie nad bolidem na 22 okrążeniu, po czym wycofał się z wyścigu.

Autorzy: Łukasz Wróblewski, Mateusz Frydrych, Ernest Mróz
źródła zdjęć: Mark Sutton/LAT Images, fiaformula2.com, fiaformula3.com, fiaformulae.com, FB.com/Nascar, indycar.com

Zapraszamy do polubienia fanpage MotoReporter na Facebooku oraz do śledzenia naszego Instagramaaby być na bieżąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz